Rozdział 3
King’s Road była dość ruchliwą ale
przytulną ulicą. Rozglądałam się bacznie dookoła wypatrując ewentualnego
niebezpieczeństwa. Dotarłam do kafejki po jakiś 10 minutach i dostrzegając w
środku Cam’a, weszłam do niej. W środku było bardzo ciepło więc siadając przy
blondynie od razu szybko pozbyłam się płaszcza.
- Nic ci nie jest? – zapytaliśmy
jednocześnie.
- Wszystko w porządku – uśmiechnęłam się
– A co z tobą?
- To samo – powiedział spokojnie – Ale
musisz być bardzo ostrożna, nie sądzę, żeby to był koniec.
Spuściłam wzrok i to pomogło mi dostrzec
liczne zadrapania i zaschniętą krew na dłoni przyjaciela.
- No tak, rzeczywiście nic ci nie jest –
mruknęłam niezadowolona łapiąc go za rękę. Ten tylko przełknął ślinę, ale nie
wyrwał dłoni z mojego uścisku. – Cam…
- Przedzierałem się przez krzaki, zwykłe
zadrapanie – zapewniał, a potem uśmiechnął się – Do wesela się zagoi.
Siedzieliśmy w kafejce, aż do zamknięcia.
Całą drogę powrotną, Cam oglądał się dookoła i obejmował mnie ramieniem. W
sumie to bardzo dobrze bo przerażenie wciąż nie ustępowało.
- Jeden z nich… - zaczęłam przerywając
ciążącą między nami ciszę – Jest moim nauczycielem od fizyki.
Blondyn spojrzał na mnie z lekkim
przerażeniem.
- I do tego się do mnie wczoraj
przystawiał, w szkole. Dlatego uciekłam – wyjaśniłam.
- A ty wiesz, że to bardzo poważne,
prawda? – zapytał.
-Wiem, ale nie wiem jak bardzo –
odparłam.
- Musisz zmienić szkołę – rzucił nagle
Cam. Spojrzałam na niego niedowierzająco.
- Jak to zmienić? A co z Robyn? Nie
zostawię jej samej w szkole choćby nie wiem co! – marudziłam.
- Posłuchaj – zatrzymał się i złapał mnie
za ramiona – To coś poważniejszego niż nauczyciel zboczeniec, czy rozmowa jakiś
wandali, uwierz mi.
- Skąd możesz to wiedzieć? – prychnęłam.
- Wiem więcej niż ci się wydaje –
szepnął. Gdy otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć dodał – Zaufaj mi. Tak będzie
lepiej. W najlepszym wypadku uda ci się namówić rodziców na przeprowadzkę.
- Czyś ty oszalał? Mam zwiewać z miasta
przez jakiś frajerów, którzy i tak już mnie pewnie nie pamiętają?!
- To naprawdę jest trudne do
wytłumaczenia.
- Oj daj sobie spokój. – warknęłam i
odeszłam. Szybko pokonałam odcinek dzielący mnie od domu i unikając wzroku
któregokolwiek z rod
rodziców,
pomknęłam do pokoju. Sięgnęłam po laptopa i w tym momencie coś przykuło moją
uwagę. Na stoliku leżała jakaś złożona na pół karteczka. Otworzyłam ją ale w
środku widać było tylko znaczek z Big Ben’em i przed nim napisaną niezgrabnie
cyfrę „4”, a zaraz po nim jakieś kolejne
cyfry. 191112
- Co to kurde… - szepnęłam do siebie i
schowałam karteczkę od szuflady.
- Alexia, kolacja! – usłyszałam z dołu
krzyk mamy. Nie znosiłam, gdy używała pełnej formy mojego imienia…
Weekend ku mojemu zaskoczeniu minął bez
żadnych niespodzianek, liścików, czy pościgów. Całą niedzielę przeleżałam
wygodnie w łóżku, a teraz nadchodził poniedziałkowy poranek. Źle spałam tej
nocy i gdy słońce jeszcze się nie zbudziło, ja już czatowałam i czekałam na
jego pierwsze promienie.
- Coś się stało? Jesteś strasznie
podenerwowana – zauważyła Robyn, gdy byłyśmy już w szkole i spacerowałyśmy
korytarzem. Nie odpowiedziałam więc próbowała znowu – Cam mówił, że jesteś na
niego zła.
- Oj bez przesady – mruknęłam i
przyspieszyłam. Czasami to gadanie Robyn doprowadzało mnie do szału, a
najczęściej chciało jej się gadać wtedy, kiedy akurat ja nie miałam na to
najmniejszej ochoty.
Zbliżała się najważniejsza lekcja-
fizyka. Pan Olivier Simons czekał już na nas w klasie. Usiadłam na swoim stałym
miejscu koło Robyn i wciąż mierzyłam nauczyciela srogim wzrokiem.
- Panna Loose zostaje po lekcji! –
zarządził w końcu poirytowany.
- Nie wydaje mi się – odpowiedziałam,
przez przypadek na tyle głośno, że zarówno cała klasa jak i nauczyciel to
usłyszeli.
- Wstań proszę, młoda damo – nakazał pan
Simons. Spełniłam
jego prośbę.
- No i co mam tak sterczeć? – zapytałam
znudzona.
- Dokładnie – przytaknął i odwrócił się
do tablicy. Nie robiąc sobie nic z uwagi tego szubrawca, usiadłam z powrotem i
wtem usłyszałam alarm pożarowy. Wszyscy rzucili swoje rzeczy, ale nie ja.
Wiedziałam, że to było wszystko planowane, zdradzało to nadmierne zdenerwowanie
fizyka. Sięgnęłam spokojnie po torbę i ruszyłam za tłumem uczniów.